niedziela, 2 października 2011

Disco Pigs w Young Vicu





Dla kogos kto lubi chodzic do teatru i zobaczyl juz niejedno  na scenie, Disco Pigs jest przyslowiowym dostaniem w morde od autora. Przedstawienie jest tak bolesne, iz po jego  zakonczeniu rozgladamy sie za najblizsza apteka lub przychodnia. Najdluzsza godzina, 7 minut w zyciu kazdego kto wybral sie na ta tragicznie bezwartosciowa sztuke.



Disco Pigs to historia dwoch nastolatkow Pig oraz Runt, urodzonch tego samego dnia . bedacyh prawdziwymi bratnimi duszami. Niczym brat i siostra spedzaja ze soba caly wolny czas na wyglupach i zabawach do momentu 17tych urodzin kiedy to Pig zaczyna fantazjowac na temat Runt. Tyle mozna zrozumiec z krzykow i belkotu bohaterow, przeplatanych ciskaniem sie po scenie, dzikimi tancami oraz rzucaniem przedmiotami we wszystkich kierunkach.  Trzy faktory , ktore zazwyczaj sprawiaja, iz chce sie wyjsc z teatru to – nieuzasadnione podnoszenie glosow przez aktorow, szamotanie sie na scenie i bieganie po niej nie wiadomo po co oraz uzywanie jezyka niezroumialego dla widza. Disco Pigs  niestety tylko  z nich sie sklada.

Traceniem czasu jest pisanie jakiejkolwiek recenzji dla tego wstretnego utworu. Jego autor to kompletne beztalencie a wszyscy pozytywnie wypowiadajacy sie krytycy musieli zupelnie oszales. W calej sztuce nie ma jednego dobrego elemntu, moze poza dwojka mlodych aktorow, ktorzy naprawde daja z siebie wszsytko i choc nienawidzimy bohaterow ktorych graja, widac, iz wkladaja w to cale serce. Az zal patrzec, iz musza grac w tak fatalnym przedstawieniu.

Niektorym powinno sie zabronic pisac, innym wystawiac w teatrze, a jeszcze innym klaskac.....Po takich wieczorach ma sie ochote przerzucic na dobre na kino.

___________________________________________
Przydatne linki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz