Po kazdej wizycie w tunelach Old Vica, jakze offowym londynskim venue, mowimy sobie - nigdy wiecej. Tym razem chyba jednak naprawde nigdy wiecej...tunel pod stacja Waterloo i kieliszek wina na rozsypujacej sie sofie to super sprawa, ale nie za cene irytacji banalnym, niezrecznym belkotem oraz bycia swiadkiem bolesnie amatorskiej gry aktorskiej.
Amerykanski noblista, tunele old vica, jednoaktowe
historie o morzu - nic nie zapowiada nadchodzacej katastrofy, wrecz przeciwnie.
Po obejrzeniu rybackiej historii pt Bound, w Southwark Playhouse pare
miesiecy temu, oczekiwac mozna podobnego przedstawienia, w ciekawym
miejscu.
Pierwsza historia - jeden z marynarzy umiera z
powodu wypadku na statku. Jego przyjaciel jest smutny. Hmm...przechodzimy
dalej. Druga historia - jeden z czlonkow zalogi oskarzony jest o szpiegostwo
przy czym okazuje sie, ze tak naprawde zostawila go narzeczona, przez co
byl tajemniczy i zamkniety w sobie. Chlopakom sie robi troche glupio, ze
go pobili, zwiazali i przeszukali rzeczy osobiste. Moral? Brak.
Trzecia historia - naiwny marynarz wygaduje w barze porcie, ze ma zaoszczedzonych pare wyplat. Za glupote trzeba slono
zaplacic - mili panowie z baru morduja go i zabieraja pieniadze. Zycie...
Dialogi -
banalne, wrecz zenujace
Gra
aktorska - patrz powyzej
Historia -
szkoda gadac
Venue -
ok, ciemny tunel z pociagami nad glowa zawsze sie sprawdzi
Podsumowujac,
wielka strate czasu. Nie, dziekujemy.
___________________________________________
Przydatne linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz