Emerytowana dyrektorka jednej ze szkol w polnocnym Londynie, nie moze spac i spedza noce na wizytach w kafejkach i dziwnych barach. Spacerujac pustymi ulicami Londynu napotyka nietuzinkowe charaktery, zawiera przypadkowe znajomosci, eksploruje opuszczone tunele i bramy. Byc moze powinna sie zatrzymac w teatrze Almeida i udac na sztuke My City, na ktorej na pewno udaloby sie jej zasnac, tak jak wielu czlonkom publicznosci.
My City to dziwolagowata i nieciekawa opowiesc o nauczycielach i ich niespelnionych misjach. Glowna atrakcja miala byc Tracey Ulman, obecnie bardzo popularna w Stanach, powracajaca na deski londynskiego teatru po latach. Tracey naszym zdaniem powinna raczej trzymac sie telewizji. Jej drewniane aktorstwo i pusty wyraz twarzy przesladuja nas po nocach do dzis. Sam Poliakoff, autor oraz jednoczesnie rezyser, ktory obecnie rowniez wiekszosc czasu spedza w telewizji niz teatrze, po 12 latach zdecydowanie zapomnial jakim wyzwaniem jest teatralne przedstawienie. My City pod wzgledem wizualnym pozstaje bez zarzutu, brak mu jednak niestety dobrej historii i dramatyzmu, dwoch niezbednych elementow dobrego dziela.
Wprowadzajaca lekki niepokoj, dosyc ciekawie zapowiadajaca sie pierwsza czesc, przemienia sie po przerwie w sztuczna, bezsensowana i pretensjonalna paplanine. Aktorzy sa bardzo zaangazowani w swojej podrozy do przeszlosci oraz po ulicach Londynu. Niestety publicznosc do nich nie dolacza...
W Almeidzie do 5 listopada.
_________________________________
Przydatne linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz