Dla kogos kto
lubi chodzic do teatru i zobaczyl juz niejedno
na scenie, Disco Pigs jest przyslowiowym dostaniem w morde od autora.
Przedstawienie jest tak bolesne, iz po jego zakonczeniu rozgladamy sie za najblizsza
apteka lub przychodnia. Najdluzsza godzina, 7 minut w zyciu kazdego kto wybral
sie na ta tragicznie bezwartosciowa sztuke.
Disco Pigs to
historia dwoch nastolatkow Pig oraz Runt, urodzonch tego samego dnia . bedacyh
prawdziwymi bratnimi duszami. Niczym brat i siostra spedzaja ze soba caly wolny
czas na wyglupach i zabawach do momentu 17tych urodzin kiedy to Pig zaczyna
fantazjowac na temat Runt. Tyle mozna zrozumiec z krzykow i belkotu bohaterow,
przeplatanych ciskaniem sie po scenie, dzikimi tancami oraz rzucaniem
przedmiotami we wszystkich kierunkach.
Trzy faktory , ktore zazwyczaj sprawiaja, iz chce sie wyjsc z teatru to
– nieuzasadnione podnoszenie glosow przez aktorow, szamotanie sie na scenie i
bieganie po niej nie wiadomo po co oraz uzywanie jezyka niezroumialego dla
widza. Disco Pigs niestety tylko z nich sie sklada.
Traceniem
czasu jest pisanie jakiejkolwiek recenzji dla tego wstretnego utworu. Jego
autor to kompletne beztalencie a wszyscy pozytywnie wypowiadajacy sie krytycy
musieli zupelnie oszales. W calej sztuce nie ma jednego dobrego elemntu, moze
poza dwojka mlodych aktorow, ktorzy naprawde daja z siebie wszsytko i choc
nienawidzimy bohaterow ktorych graja, widac, iz wkladaja w to cale serce. Az zal patrzec, iz musza grac w tak fatalnym
przedstawieniu.
Niektorym
powinno sie zabronic pisac, innym wystawiac w teatrze, a jeszcze innym
klaskac.....Po takich
wieczorach ma sie ochote przerzucic na dobre na kino.
___________________________________________
Przydatne linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz